Makrama – moja pasja, czyli jak to się zaczęło?
Jak to zwykle bywa najciekawsze rzeczy zdarzają się zupełnie przez przypadek. U mnie też tak było, choć bardzo dużo rzeczy złożyło się na to, że to właśnie makrama stała się moją pasją.
W poszukiwaniu pasji
Pamiętam jak dziś, gdy siedziałam z przyjaciółką na sali wykładowej i rozmawiałyśmy o tym jak to byłoby cudownie mieć pasję, która nada życiu dodatkowy sens.
Gdy patrzyłam na znajomych, którzy już znaleźli TO COŚ widziałam ich błysk w oku, ich energię do działania, chęć do osiągania wyznaczonych celów i pozytywne podejście do życia. Mogliby godzinami mówić o tym co robią i co planują. Zawsze mi to imponowało i czułam, że chciałabym poczuć to samo. Próbowałam w swoim życiu wielu rzeczy: chodziłam do szkoły tańca i do szkoły muzycznej, lubiłam sport i gry zespołowe, ale nigdy nie zaangażowałam się całym sercem w to, co robiłam.
Może to kwestia dojrzałości i patrzenia na wszystko z perspektywy czasu. Kiedyś wszystkie te dodatkowe aktywności wydawały mi się obowiązkiem a nie możliwością rozwoju. A może… to po prostu nie było to. Opisuję to wszystko, aby nakreślić obraz kogoś kto bardzo chciał znaleźć pasję w życiu i bardzo mu się to nie udawało.
Rękodzieło we krwi
W moim domu rodzinnym zawsze doceniało się rękodzieło. Moja babcia wyszywa przepiękne obrazy, które potem wiszą na wystawach oraz haftuje obrusy stylem Richelieu. Moja mama szyje, szydełkuje, lepi z gliny, a kiedyś nawet próbowała sztuki makramy. Jednak w tamtym czasie nie było takiego dostępu do sznurków jak dziś, kiedy można wybierać pomiędzy sznurkiem plecionym, skręcanym pojedynczo czy potrójnie oraz wybierać różne ich kolory. Gdy widziałam plecionki z muliny – jakoś mnie to nie przekonywało. Gdy zaszłam w ciążę postanowiłam, że wyszyję obraz aniołka dla mojej córeczki. Udało się.
Stwierdziłam wtedy, że lubię wyszywanie, ale to zajęcie jest bardzo, ale to bardzo czasochłonne, a efekt końcowy można zobaczyć dopiero po kilku tygodniach pracy. To mnie zniechęciło do kolejnych prac.
Później spróbowałam szycia i przekonałam się, że nie jest to takie proste jak mi się wydawało. Umiejętność obsługi maszyny do szycia na pewno się przyda, ale z błyskiem w oku do niej nie zasiadałam. Musiałam szukać dalej.
Stało się!
Córka smacznie spała, mąż w pracy, a ja popijając ciepłą kawę przeglądałam inspiracje z aranżacji wnętrz. Na pewno znacie Pinteresta i wszystkie piękne zdjęcia, które można tam znaleźć. Przepadłam na całego!
I właśnie wtedy – stało się! Trafiłam na zdjęcie makramy ślubnej. Piękna Młoda Para na tle ścianki ze sznurka ozdobionej kwiatami. Zakochałam się w tym klimacie. Wiedziałam, że to makrama, mimo, że znałam jej zupełnie inną odsłonę. Ta nowa – kompletnie mnie zauroczyła. Zaczęłam przeglądać Internet w poszukiwaniu prac ze sznurka, inspiracji, materiałów i informacji o tej sztuce.
Pamiętam, że aż zrobiło mi się gorąco, bo w jednej sekundzie widziałam w mojej głowie obraz siebie z pięknymi, własnoręcznie wyplecionymi makramami. Od razu zamówiłam pierwsze sznurki. Nie kazano mi długo czekać, bo już na drugi dzień odebrałam paczkę. W ciągu dnia nie mogłam sobie pozwolić na wyplatanie, więc poczekałam do wieczora i zaczęłam działać. Z drewutni rodziców wyszperałam drewniany kij i zaczęłam na nim pleść pierwszą pracę.
Mówiąc w skrócie – byłam w siódmym niebie!
Początki z makramą
Zaczęłam od węzła płaskiego i żebrowego. Z racji tego, że miałam wcześniej do czynienia z rękodziełem, nie szło mi najgorzej – choć węzeł żebrowy nie wyszedł mi równo za pierwszym razem. Błędy nie miały znaczenia – odpłynęłam. W głowie miałam już milion pomysłów na to co chcę wykonać ze sznurka. Najgorzej było wybrać od czego zacząć.
Wiedziałam, że nie mogę od razu rzucić się na głęboką wodę i zacząć od ścianki ślubnej. Stworzyłam kilka makram ściennych, girlandę na łóżeczko córeczki i lampion. Potem przyszedł czas na paski, breloczki, kwietniki i mandalę.
I tak oto machina ruszyła. Założyłam konto na Instagramie by móc dzielić się z Wami swoją pasją. Wtedy obowiązywało mnie powiedzenie – “dzień bez sznurków – dniem straconym”.
Od tej pory realizowałam makramowe zamówienia i z radością wyplatałam dla innych. Nigdy jednak nie mogłam ruszyć z kopyta ze względu na moje obecne miejsce zamieszkania – Niemcy. Co prawda często podróżujemy do Polski, ale nie były to warunki na prowadzenie konkretnego biznesu rękodzielniczego. I wtedy wpadłam na genialny pomysł – założę bloga o makramie.
Ciekawostka! Pewnego dnia wzięłam do ręki książkę poświęconą makramie i zamarłam. Było napisane tam, że makrama to sztuka wiązania tasiemek. A czy wiecie jak mam na nazwisko? Taśmińska. Z żartem stwierdziłam, że to przeznaczenie :).
Narodziny bloga
Od zawsze lubiłam uczyć innych i jestem po studiach technicznych, więc stworzenie bloga wydawało mi się ciekawym pomysłem. Nie miałam pieniędzy, żeby zapłacić komuś za stworzenie strony internetowej, dlatego za wszystko zabrałam się sama. Trochę to trwało zanim blog ruszył (3 miesiące zarywanych nocek), ale mogę powiedzieć z ręką na sercu, że było warto! W trakcie jego tworzenia nauczyłam się bardzo, bardzo dużo i jestem z tego bardzo dumna.
Blog “Z głową w sznurkach” to takie moje drugie dziecko, które od początku do końca stworzyłam sama. Może to brzmi trochę przesadnie, ale dla mamy, która całe dnie spędzała z dzieckiem w domu to była odskocznia i szansa na rozruszanie szarych komórek.
Dlaczego "Z głową w sznurkach"?
Gdy odkryłam w sobie pasję do plecenia makram nie było chwili, żebym o niej nie myślała. To było jak obłęd. Mąż cierpliwie słuchał moich pogadanek o sznurkach i nowych pomysłach. Gdy wpadłam na pomysł założenia bloga – myśli i pomysłów było jeszcze więcej.
Tytuł bloga pojawił się podczas jednego z nocnych karmień mojej córeczki. Stwierdziłam wtedy, że to już szaleństwo i mam głowę tylko w makramie i sznurkach.
Od razu pomyślałam o powiedzeniu “z głową w chmurach”, które idealnie oddawało to co czułam.
Od tej pory istnieję jako “Z głową w sznurkach”.
Mam nadzieję, że blog będzie dla Ciebie miejscem pełnym wiedzy, inspiracji i pozytywnej energii, który zmotywuje Cię do stworzenia czegoś samodzielnie.
Tym wpisem chciałam Ci pokazać swoją drogę do makramy, do mojej pasji, którą po wielu latach odkryłam, ale również zmobilizować do działania. Próbujcie wielu rzeczy w życiu – jedna z nich na pewno okaże się czymś co sprawi, że Twoje serce zabije mocniej a życie nabierze dodatkowego sensu.
Życie ma sens tylko wtedy gdy robimy to, co kochamy. Melissa Darwood
Jeżeli znalazłaś/eś już swoją pasję to serdecznie Ci gratuluję,
ale jeżeli ciągle szukasz to trzymam kciuki, żeby się udało!
Chętnie poznam Twoją historię jak odkryłaś/eś swoją pasję i co dla Ciebie znaczy.
Ja tymczasem pozdrawiam Cię serdecznie z mojego sznurkowego świata.
Agata - Z głową w sznurkach 🙂
P.S. Ten wpis to również taki prezent urodzinowy ode mnie dla siebie – abym nigdy nie zapomniała jak to wszystko się zaczęło :).